30 kwietnia 2014

LUZ BLUES I WEEKEND MAJOWY



Przed nami długi weekend - krzyczą od ponad tygodnia media wszelakie. A moja (niedoszła) dziennikarska natura każe mi wyskoczyć od razu z pytaniem: A co w nim takiego długiego, hee? Czwartek - wolne. Jasna sprawa. Ale piątek dzień normalny. Dzień zwyczajny. Pracujący. W czym ta długość mierzona, że ona dłuższa wychodzi od standardowej piątkowo-sobotnio-niedzielnej, potocznie weekendem (normalnym) zwanej?

25 kwietnia 2014

BABY BLUE & NUDE


Aaaaa!!! Zginę kiedyś z tym swoim roztargnieniem i roztrzepaniem :p Właśnie w czeluściach komputera natknęłam się na zdjęcia, które robione były... upsss... ponad miesiąc temu.

23 kwietnia 2014

RÓŻOWE RÓŻE I TRYB WAHANIA




Kilka dni temu ujrzałam w lokalnej prasie nagłówek, który przyprawił mnie o gęsią skórkę. Nie była to bynajmniej kolejna relacja z tragicznego w skutkach wypadku. Nie była to również informacja o milionach wydanych na kilkanaście nowych fotoradarów, które staną na drogach mojego pięknego miasta. Ani nawet radosna nowina, że IKEA jednak u nas powstanie nie była to! Co w takim razie? - spytacie zapewne z niemałym zaciekawieniem. 

19 kwietnia 2014

BABA Z JAJAMI I KUKU NA MUNIU



Dziś robaczki moje kochane nie ja będę stylizowana. W roli manekinów wystąpią moi goście specjalni. Jako, że mam niedobry zwyczaj zostawiania spraw na ostatnią chwilę, tym razem postanowiłam zabrać się za robotę dużo, dużo wcześniej. Generalne porządki wiosenno - przedświąteczne zakończyłam w połowie tygodnia, a dziś zostały mi drobne kosmetyczne poprawki. Wolny czas poświęciłam na robienie z siebie durnia oraz szykowanie wielkanocnych dekoracji :p

14 kwietnia 2014

BAROQUE PATTERN SKIRT





Słowa są w cenie. Tym bardziej mądre. Albo te, niosące za sobą jakąś konkretną informację. A że u mnie bida z nędzą, zamieniam się w milczącą sknerę. Nic Wam nie powiem. Chyba, że sypniecie groszem... to się zastanowię :p 

11 kwietnia 2014

WORLD OF PASTELS | PINK & BABY BLUE




Dzień doberek :)  Dzisiejszy post dedykuję amatorom obrazków i minimalizmu słowotwórczego. Otóż ten tydzień był dla  mnie walką z czasem. Praca - dom - mycie okien - generalne wiosenno-świąteczne porządki. A to wszystko na wariackich papierach tylko (a właściwie aż) po to, żeby mieć czas na przedświąteczny odpoczynek, przyjemności oraz... niespodzianki dla Was ;-) (Ale o tym w kolejnym wpisie - cierpliwości!).

07 kwietnia 2014

BABY BLUE PANTS




No laseczki... tośmy se pogadały ostatnio :-) U mnie i u Was na blogach. Tak to ja luuuubię :D W międzyczasie odwiedziłam kilka nowych i kilka starych blogów, poczytałam i jedna z Was mnie natchnęła. Oj... co ja mówię! Tak staroświecko i niemodnie się wyraziłam byłam - przepraszam. ZAINSPIROWAŁA mnie jedna z Was oczywiście :) W związku z powyższym, dziś będzie o instagramowych kotletach mielonych, leżeniu w łóżku w najlepszych ciuchach, a także o białym... wszystkim :D

No to jedziemy. O co chodzi z kotletami? A no chodzi o to, że ich nie ma. Nasz polski, ukochany schabowy i jego kumpel w rozsypce - mielony, nie nadają się na gwiazdy instagramowych sweet foci. Tam królują sałatki, sushi, owoce morza i owoce... zwykłe - rzec by można owoce ziemi :) Kotlety smażone na tłuszczu niezdrowe przecież są i żadna z nas blogerek do ust ich nie bierze (częściej niż raz na dwa tygodnie :p). 

Dobra... Przyznaję się bez bicia: robię zdjęcia potraw czasami. Ba... nawet zatrudniam żarcie do roli w filmach :) W piątek na ten przykład usmażyłam karpia. W baaardzo głębokim oleju. Pomyślałam, że rybeńka może niezbyt wyględna, ale niech ma swoje 5 minut. Bach. Poszło na insta. Ale, ale... Co ja widzę? Karpia nikt nie lubi. Nikt się z karpiem przyjaźnić nie chce. A jak tydzień temu wrzuciłam zdjęcie bliżej nieokreślonej wizualnie papki, którą podpisałam jako koktajl, na wejściu kliknięć było ze dwadzieścia. Karp, jak to zobaczył spalił się ze wstydu i schował w lodówce.

Moja opinia? Proszę uprzejmie. Pokazywanie tego, co się jadło, może jest głupie i infantylne. Ale po pierwsze ludzie naprawdę chcą to oglądać. A skoro tak, to bloger, który ma być inspiracją dla szarego obywatela, daje mu to, czego ten chce. I tu akurat muszę przyznać (wracając śmiechem żartem do tego pysznego kotleta smażonego na tłuszczu), że blogerki pokazują ostatnio fajne, zdrowe żarcie. Co więcej, mam wrażenie zarażają ludzi trendem na zdrowe odżywianie oraz aktywność fizyczną. I brnąc dalej w ten wątek uważam, że lepiej tak, niż gdyby miały pokazywać się z fają w zębach i tanim winem pod osiedlowym. Bo społeczeństwo pójdzie za nimi jak w dym! Pokazują - znaczy modne. A społeczeństwo też chce być modne - tak, jak jego ulubiona blogerka. Jak poszedłby tłum po szlugi do kiosków to dopiero by wszyscy marudzili.

Po drugie. Jak już pokazywać, to albo robić to dobrze, albo nie robić tego wcale. Dla przykładu: mam w domu zwykłe talerzyki śniadaniowe. Każdy z innej parafii. Mam tez dwa gładkie białe i dwa gładkie czarne, na kameralne spotkania ze znajomymi, żeby było ładnie, schludnie i uroczo w swej prostocie. I teraz sami powiedzcie, czy nie ładniej taka na przykład kanapka wygląda na białym, jednolitym tle, niż na niebieskich esach floresach? A jeszcze jeśli walniemy na stół tulipanka, który akurat stoi w wazonie obok (a wyjęcie go zajmie nam 3 sekundy)? Czyż nie lepiej? Nie ładniej? No właśnie!

To samo tyczy się zdjęć robionych na tle białych mebli (które, pozwolę sobie wtrącić, są na mojej tegorocznej liście "musieć mieć"), ścian, ogólnie prostego, surowego, monochromatycznego wystroju wnętrza. Tej kwestii będę bronić, gdyż o estetykę zdjęcia tu się rozchodzi. I nie mówię, że teraz każdy, kto chce wstawić fotę na Instagram, powinien przemalować pół chałupy na biało i zmienić meble. Czasem wystarczy podłożyć białą, czystą kartkę, żeby uzyskać fajne tło.

Co innego słynne fotografie z książką w dłoni... A na niewieście suknia jak z żurnala i szpilki błyszczące niczym sople lodu; wypolerowane, na pokojowym dywanie obok śpiącej psiny spoczywają... O zgrozo!

Także reasumując. Pewne rzeczy może faktycznie są śmieszne i zakrawają o kicz i tandetę. Jednak wyrozumiałość w dzisiejszych czasach też jest w cenie i nie ma  co z góry skreślać każdej blogery, u której pewnego pięknego dnia na instagramie pojawi się jakiś "kotlet" ;-) 

Dzięki za uwagę. Jak zawsze czekam na Wasze opinie!









buty/shoes - supermoda24 (KLIK)
spodnie/pants - Bershka
bluza/sweatshirt - Tally Weijl
pasek/belt - H&M
bransoletka/bracelet - Mohito



04 kwietnia 2014

KWIECIEŃ PLECIEŃ... | CHOIES WAISTCOAT




Dopadło mnie. Złapało za gardło, wbiło ostre szpony i trzyma z całej siły. Atakuje średnio dwa razy w roku. Objawia się chwilowym zdenerwowaniem, zadawaniem w kółko tych samych pytań, zwątpieniem w siebie i w społeczeństwo, rozmyślaniem połączonym z tępym gapieniem się w sufit, podłogę, ścianę tudzież siną dal. Blogerska depresja. Czyli, że o sens prowadzenia bloga się rozchodzi. No bo wiecie... jak już kiedyś mówiłam... lepiej mieć garstkę szczerych obserwatorów niż tłumy tych, co to wejdą, o obserwację poproszą i później szukaj wiatru w polu. Ale!!! Co jeśli ta garstka nie okazuje ostatnio żadnych emocji? Nie pisze, nie klika na Facebooku, pogawędek nie urządza, konwersacji żadnej nie nawiązuje? Przesilenie wiosenne mam nadzieję jest to.

02 kwietnia 2014

CZECHY | ZACLERZ | PRAGA




Zaclerz. Malutkie miasteczko położone w Czechach, kilka kilometrów od granicy z Polską. Ludzie są tu bardzo mili i bardzo specyficzni. Mają swoje osiedlowe "gospody", w których spotykają się wieczorami na piwie i nie wygląda to bynajmniej tak, jak u nas. Tam idziesz do baru tak, jak stoisz. Nieważne, czy właśnie zszedłeś z pola i jesteś ubebrany w błocie po pachy. Nieważne, co masz na sobie i jaką masz fryzurę. Idziesz, pijesz, rozmawiasz i wychodzisz. Luz, blues i zero komplikacji.